Dzisiaj o tym, dlaczego tak ważny jest sen i związana z nim regeneracja.
W swoim życiu wielokrotnie spotkałam się ze stwierdzeniem, że właściwie sen to najmniej pożyteczna czynność i warto czasem pospać mniej, ale za to coś przeżyć 🙂 I oczywiście jest w tym trochę prawdy, bo są sytuacje kiedy po prostu nie wypada spać 🙂 W zdecydowanej większości przypadków należy, ponieważ profitów z dobrze przespanej nocy jest zdecydowanie więcej niż moglibyśmy przypuszczać.
Czy wiedzieliście o tym, że jakość i ilość snu przekłada się chociażby na kompozycję naszej sylwetki? Do rzeczy.
1. Głęboki sen to najlepsza regeneracja dla naszych mięśni. Nawet idealny trening i świetnie skomponowana dieta nie sprawdzą się, jeśli nie będziemy spać. I nie mówię tutaj o kilku godzinach snu między północą a 6.00 nad ranem. Najlepsza regeneracja występuje, kiedy zasypiamy przed 23.00 i budzimy się po co najmniej 7 godzinach. W czasie snu wydziela się hormon wzrostu odpowiedzialny za procesy anaboliczne w naszym organizmie, regenerując mięśnie, skórę czy organy. Dlatego następnym razem kiedy rano poczujesz „zakwasy” zastanów się, czy aby dałeś sobie szansę na regenerację (pomijam kwestię diety i jej ogromnego znaczenia w tym procesie).
2. Brak snu to oczywiście brak energii do funkcjonowania na wysokich obrotach za dnia 🙂 Niby wiemy, ale nie zaszkodzi przypomnieć 🙂
3. Nieodpowiednia ilość snu obniża wrażliwość insulinową, co oznacza, że musisz wyprodukować więcej insuliny, żeby poziom cukru wrócił do optimum (5g w całym krwiobiegu). Niestety zbyt duży poziom insuliny zwiększa zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie, upychając cukier do komórek tłuszczowych.
4. Mało snu = dużo greliny. Grelina jest hormonem produkowanym przez ściany żołądka i informuje nas o tym, że jesteśmy głodni i brakuje nam energii. Łatwo wyciągnąć wniosek, że duża ilość tego hormonu nie sprzyja utrzymaniu apetytu w ryzach oraz ilości tkanki tłuszczowej na niskim poziomie.
5. Zarywanie nocy to silny stres dla organizmu. Na każdy stres organizm reaguje podobnie, tzn pobudza nadnercza do produkcji kortyzolu – hormonu stresu utożsamianego z kumulowaniem tkanki tłuszczowej w okolicach brzucha. W idealnym świecie poziom kortyzolu jest najwyższy rano (dzięki niemu się budzimy), a najniższy wieczorem. Niestety każdy stresor (mało snu, kofeina, długotrwały lub intensywny wysiłek fizyczny, operacja, stres emocjonalny, zła dieta) mocno zawyża jego poziom. Co to oznacza dla nas? Kortyzol stymuluje rozkład białek mięśniowych do glukozy (glukoneogeneza) podwyższając poziom cukru we krwi. Do akcji wkracza ponownie insulina, która upychając glukozę do komórek tłuszczowych chroni nasz organizm przed toksycznym działaniem tego substratu energetycznego. A my tyjemy, a co gorsza pozbawiamy się cennych mięśni. Tyjemy wyłącznie dlatego, że mało śpimy. Dodatkowo sabotujemy nasz trening i dietę w tak prosty i łatwy (większości przypadków) do skorelowania sposób.
Dlatego następnym razem, kiedy ponownie włączysz grę/film/laptopa wieczorem zastanów się czy powód jest wystarczająco silny, by rujnować sobie zdrowie i sylwetkę.