Dzisiaj bez zbędnego owijania w bawełnę przedstawię Wam MOJE sposoby na przeniesienie swojej diety na zdrowszy poziom. Niektórym z nas może się wydawać, że zdrowe odżywianie jest trudne i skomplikowane – i rzeczywiście. Mnóstwo teorii na temat tego co jeść, a czego nie oraz dezorientująca nas w przekonaniach telewizja śniadaniowa mogą sprawić, że faktycznie będziemy myśleli, że NIC nie jest zdrowe.
Moje zasady zasady zdrowego odżywiania praktykuję od około 6 lat. Sprawdzają się oraz są poparte autorytetem mądrzejszych i bardziej doświadczonych ode mnie, więc dzielę się nimi z Wami.
- Zrezygnuj z mąki pszennej… na zawsze. Odważnie powiem, że to najważniejsza zasada. Mam za sobą epizod 22 lat objadania się chlebem na wszystkie posiłki. W tamtym czasie miałam niedoczynną tarczycę (wtedy nikt tego nie zdiagnozował), trądzik, który znikał na 2 miesiące po intensywnych kuracjach antybiotykowych, a później „cudownie” wracał, nieustanne problemy trawienne (w tym zgagę, którą oczywiście kazano mi leczyć ranigastem zamiast szukać przyczyny), brak progresu w budowaniu mięśni, dużo więcej tkanki tłuszczowej niż obecnie, opuchliznę, zbieranie wody w organizmie i wieczne zmęczenie. Oczywiście po części jest to wina mojej nietolerancji pokarmowej na białka pszenicy. Jednak dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że pszenica jest obecnie najbardziej modyfikowanym genetycznie zbożem, opryskiwanym związkami bromu i silnie uzależniającym – do tego stopnia, że ciężko nam z chleba zrezygnować, podobnie jak ciężko nam zrezygnować ze słodyczy. Przypadek? Odrzucając pszenicę w 100% z jadłospisu zniknęły zachcianki na słodycze, ciągły głód i pozostałe objawy, które wymieniłam wyżej. Oczywiście nie samo wyrzucenie pszenicy spowodowało, że poczułam się lepiej, ale na pewno miało ogromny wpływ na moje zdrowie. Ważne jest, aby zrezygnować w 100% z pszenicy na zawsze. Jeśli raz w miesiącu pójdziesz na pizzę zniweczysz swoje starania. Daj sobie minimum rok detoksu od tego świństwa (przepraszam, ale nie znajduję lepszego określenia dla pszenicy), a później jeśli będziesz do tego zmuszony (np podczas imprezy rodzinnej) zjadaj minimalne ilości lub wcale. Moja rodzina jest przyzwyczajona do tego, że nie jem mąki pszennej i nikt z tego nie robi problemu. Zresztą Oni też nie jedzą, po tym jak mojej Siostrze garściami zaczęły wypadać włosy. Naleśniki i ciasto (na jakąś okazję) robimy z mąki ryżowej i kasztanowej, a poza tym jemy po prostu „normalne” jedzenie (mięso, warzywa, owoce, grzyby, jajka). Da się 🙂
- Nie pij NICZEGO co jest słodkie. Kawa z mleczkiem i cukrem 3 razy dziennie, coca – cola, napoje z syropem glukozowo – fruktozowym, zdrowe „Kubusie” i „Pysie”, alkohol, soki z kartonu, a nawet soki świeżo wyciskane. Jak już chcesz czegoś słodkiego to po prostu to zjedz. Obierz, włóż do buzi i pogryź. Soki „przelatują” przez nasz układ trawienny zostawiając po sobie dosłownie tonę cukru, który trzeba jakoś zutylizować. Najczęściej po prostu jest go za dużo w stosunku do naszego zapotrzebowania i ląduje w komórkach tłuszczowych. A my nawet nie zauważyliśmy, że coś zostało zjedzone prawda? 🙂 Co więcej syrop glukozowo – fruktozowy dodawany na napojów, lodów czy dżemów jest bardzo toksyczny dla wątroby, która metabolizuje go (a konkretnie fruktozę) w dokładnie taki sam sposób jak alkohol. A że alkohol w nadmiarze szkodzi, to wie każdy 🙂 Nadmiar fruktozy przyczynia się do dny moczanowej, stłuszczenia wątroby (podwyższony ASP, ALT), insulinooporności i OTYŁOŚCI na olbrzymią wręcz skalę. Szacuje się, że syrop glukozowo – fruktozowy jest główną przyczyną sięgającej wręcz epidemii otyłości w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście fruktoza naturalnie występuje w owocach, ale jej ilość w 1 jabłku to 1/5 tego co w szklance SOKU z jabłek. WNIOSEK: daj dziecku banana, a nie popularny sok przecierowy z marchwi. Wyjdzie mu to na zdrowie.
- Nie bój się tłuszczu. Ech to jest naprawdę ciężki temat. Kiedy zalecam moim podopiecznym zjeść 3! jajka na śniadanie na maśle z warzywami to patrzą na mnie jakbym co najmniej kazała im zjeść kawałek tortu i popić colą. Ale że jajka na śniadanie? Codziennie? Ale przecież ja chcę schudnąć! Ale co z moim cholesterolem? A zupa z cukru (płatki z mlekiem) lub pszenica w 100 różnych wydaniach (naleśniki, kanapki, gofry) to jest przecież zdrowe i super 🙂 Szybko się robi, NIE MA TŁUSZCZU, i jest przecież takie dietetyczne i fit.Czy wiesz, że mózg w 3/4 zbudowany jest z tłuszczu, częściowo takiego jaki jest w boczku i jajku? Cholesterol, którego tak bardzo się boimy, bo ktoś nam wmówił, że jego nadmiar spowoduje miażdżycę, zawały i całe zło świata to prekursor hormonów płciowych – estrogenu i testosteronu. Tych samych, które decydują o przynależności do płci i płodności. To właśnie za jego udziałem powstaje witamina D, której prekursor pojawia się w skórze pod wpływem promieni słonecznych. To on buduje błony komórkowe i jest naturalnym antydepresantem. Co więcej jest niezbędnym dla kształtowania się mózgu u dzieci. To właśnie dlatego jak zaczynasz jeść super fit i dietetycznie i wyrzucasz cały zwierzęcy tłuszcz z diety jesteś nagle smutny i rozdrażniony. Błąd, błąd i jeszcze raz błąd! Potrzebujemy tłuszczu i cholesterolu tak samo jak witamin i składników mineralnych. To jest fakt potwierdzony naukowo przez dziesiątki badań i metaanaliz. Najlepsze źródła tłuszczu to: żółtka jaj, tran (jako źródło niezbędnych kwasów omega 3) masło, ekologiczna słonina, smalec i boczek, podroby, awokado i olej z awokado, oliwa i oliwki, olej kokosowy oraz niektóre orzechy (macadamia i laskowe). Oczywiście nie spalone na patelni, czy w piekarniku. Surowe tłuszcze są najzdrowsze.