Już wiesz, że jestem zwolenniczką HIIT. Rezultaty, które przynosi są nieocenione. Jednak nie każdy chce trenować w ten sposób. To dlatego, że mamy różne potrzeby i cele.
Każdy wie, że aby schudnąć należy dostarczać mniej kalorii niż się potrzebuje. Należy stworzyć deficyt energetyczny. To powszechnie znana teoria. Prowadzi to do uproszczenia: więcej aktywności fizycznej oznacza szybsze rezultaty.
Zwykle trenując oczekujemy schudnięcia i poprawy sylwetki. Wybieramy zatem także aktywności fizyczne, które powodują duże spalanie: chodzenie po schodach, bieganie, treningi cardio, boks… Fajnie, że to robisz. Jednak czy wiesz, że kilogram tkanki tłuszczowej ma 7500 kalorii? Dodam, że przy naprawdę dobrym treningu spalisz ich ok. 300-400.
Czyli, zgodnie z wyobrażeniem, powinnaś ćwiczyć przez 19 dni, by zgubić ten kilogram. Na szczęście – ta matematyka się nie sprawdza. Ćwiczyłam kiedyś ze względu na swoją pracę 20 godzin tygodniowo i wcale nie chudłam drastycznie.
To dlatego, że wysiłek fizyczny to tylko pewien procent, który składa się na rezultaty. To, czy i jak szybko chudniemy ma związek z tym, co jest poza salą treningową. Odżywianie, sen, choroby, poziom stresu mają wpływ na naszą drogę do szczupłej sylwetki.
Musisz też określić, jaka sylwetka cię satysfakcjonuje: jędrnej sprinterki, z mocnymi mięśniami czy raczej biegaczki maratonów? Bo jeśli ta pierwsza – to musisz ćwiczyć w taki sposób, by zaciągać dług tlenowy. Jeśli ta druga – wybierz cardio.
Pamiętaj też, że im dłużej ćwiczysz, tym dłużej musisz odpoczywać. Więcej usłyszysz we vlogu. Zapraszam.