Wyznaczyliście sobie już deadline? To jak – zrzucacie 20 kilo do Sylwestra, czy może do końca roku? A co tam, zaszalejmy – 10 kilogramów do końca listopada. Ojej, Twój czas na odchudzanie już minął w październiku? Nie schudłaś w tym czasie tyle ile planowałaś? A widzisz, tak właśnie jest, gdy stosujesz zasadę „wszystko albo nic”, o której pisałam jakiś czas temu.
Bo widzisz, deadline w odchudzaniu nie działa. Nie zrzucisz 20 kilogramów w 2 miesiące. Znaczy: może i zrzucisz, ale przyniesie to więcej szkody niż pożytku. Twój organizm dostanie „hopla z przerzutką” – rozregulujesz hormony, wycieńczysz się na treningach, bo nie będziesz wypoczywała. Zapomnisz o odpowiedniej ilości snu, bo inaczej „dnia Ci nie starczy” na pracę, obowiązki domowe, macierzyństwo.
Zamiast tego będzie efekt jojo. Okaże się, że będziesz wyznaczała deadline, za każdym razem kiedy się potkniesz. A to wypijesz lampkę wina, zjesz pysznego pachnącego pączka. Albo będą święta, wesele, obiad w restauracji, impreza, rodziny, imieniny…
Kiedy Twoim celem jest szczupła sylwetka i zdrowie, wyznaczanie deadline’u nie ma sensu. Nie stracisz kilogramów, które nabyłaś w ciągu całego życia w dwa miesiące. Tylko budowanie nawyków może pomóc Ci osiągnąć szczupłą sylwetkę. Nawyki mogą być różne, warto zacząć od prostych rzeczy: picia dwóch litrów wody dziennie, chodzenia po schodach zamiast jeżdżenia windą.
Daj sobie czas na budowanie nawyków i eliminowanie błędów. Pewnie nie schudniesz do Sylwestra 20 kilogramów, ale może też nie zachorujesz na anemię. Bo deadline w odchudzaniu to strata czasu.
Więcej na ten temat na poniższym vlogu.